sześcioletni chłopaczek o jasnych włosach i błękitnych oczach; w kilku susach był już przy pani Mileckiej i obiema drobnemi rączkami objął jej stan.
— Przedstawiam pani mojego syna, rzekła z uśmiechem pani Klara. — Chłopczyk ujrzawszy nieznajomą bynajmniej się nie zmięszał; orzucił mię roztropnem i śmiałem spojrzeniem i dziarsko się ukłonił.
Po godzinie czułam się w domu państwa Mileckich jak u siebie, a z nimi jakby z dawnymi przyjaciołmi. Pani Klara była jedną z tych istot serdecznych, otwartych, które nie mając nic do utajenia, ukazują się ludziom w całej jasności i przezroczystości swojej; wewnętrzne zadowolenie, szczęście domowe, spokój i słodycz prawdziwie kobieca całemu jej obejściu się nadawały uprzejmy, pełen prostoty i ożywienia wdzięk.
Kiedy z uprzejmością gościnnej i estetycznie ukształconej gospodyni, krzątała się około zastawionego herbatą i wiejskiemi przysmakami stołu, ja rozmawiałam z jej mężem. Był to człowiek lat trzydziestu, męzkiej i energicznej powierzchowności, z twarzą ogorzałą, z czarnemi, rozumnemi oczami. Rozmowę prowadził z łatwością oznaczającą znajomość towarzystw i gruntowne a rozległe wiadomości.
Pomiędzy ojcem i matką nieustannie biegał sześcioletni Władyś, szczebiocząc, zapytując, opowiadając, aż stanął przy ojcu i wpatrzył się we mnie swemi błękitnemi oczętami.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/326
Ta strona została uwierzytelniona.