sowały się w mojej wyobraźni, ale którego duszę widziałam jasno, tworząc ją na wzór własnej duszy. Pozanim błysnęło jeszcze coś... Zakryłam oczy ręką, i zdało mi się że łza moja spadła na białą kolebkę... Spojrzałam znowu na gwiazdy i na wodę, i przypomniałam sobie dziecinne lata moje, rzeczkę płynącą u stóp mego rodzinnego domu, i Ukraińskiego ludu pieśni... Przypomniałam sobie dziecięce moje tęsknoty i zadumy, i spytałam mego ducha: miałyżby one być przeczuciem dzisiejszych moich smutków, wróżbą zwiastującą życie? A jednak, myślałam — życie moje mogłoby być tak samo piękne jak tej kobiety, którą widziałam przed chwilą. Czegóż mi brakło? Miałam młodość, piękność, majątek, gorące serce i jasną myśl...? Dla czego droga moja zwróciła się w przepaść, zamiast biedz po gładkiej równinie? Czemuż życie nie dotrzymało mi swoich obietnic, i zamiast kwiatów, włożyło mi na skronie krwawy wieniec bólów? Czy są na ziemi ludzie skazani na cierpienia przedwczesnym wyrokiem? Gdzie jest źródło owego fatalizmu, piętnującego czoło człowieka nieszczęściem bez ratunku? A głos wewnętrzny odpowiedział na te pytania moje: że najstraszniejszym dla ludzi wyrokiem są ich własne namiętności; jedynym fatalizmem życia słabość ich woli i myśli. Wszak dobrowolnie zostałam żoną Alfreda — nie mogłam winić nikogo, ani nawet jego. Lecz czemże było to uczucie moje, które miało zgasnąć tak prędko?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/330
Ta strona została uwierzytelniona.