— Kocham Adama, mówiła Klara, bo jak w Boga istnienie, wierzę w jego rozum i zacność.
Pan Adam nie mówił nigdy że kocha Klarę; ale gdy wracając od pracy całował jej białe czoło, lub gdy śród przeciwności brał jej rękę w swoje dłonie a mówił: nie martw się, wszystko dobrze będzie; i gdy patrzył jak ona żywa, wesoła a myśląca, niby słoneczny promień przebiegała wszystkie zakątki jego domu, rozświecając je swoją białą twarzą i ożywiając piosenką, która często na jej ustach gościła; wówczas w męzkiej i myślącej jego twarzy był spokojny a gorący wyraz miłości i wiary. A jasnowłose ich dziecię było im trzecią dźwignią życia — nadzieją!
W poufnych pogadankach naszych mawiałam im często.
— Jesteście dziwnie szczęśliwi!
— Kochamy się i pracujemy razem, odpowiadała Klara.
— Pojmujemy się i razem myślimy, dodawał pan Adam.
W tej ścisłej, ciepłej, i mimo nawet trosk zewnętrznych pełnej wewnętrznej pogody spójni dwojga ludzi, ujrzałam wcieloną i uwydatnioną ideę związku ducha. Im więcej przypatrywałam się ich życiu, tem jaśniej i wyraźniej widziałam świętość i wielkość rodziny, gdy ona za zasadę taki ma związek. I już nie z książek ani z własnych marzeń, ale z życia i z przykładu poznałam czem jest miłość w praw-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.