jeczne rusałki ciągnęły mię ku sobie — na piasczystem dnie swojem ukazując spokój. Czasem, siadałam na moją arabkę i pędziłam przez pola, łąki i drogi — a głosy wewnętrzne wołały na mnie: dalej! dalej! uciekaj! od doli swojej uciekaj!..
A jedynym świadkiem tych moich walk i wewnętrznych cierpień, byłam ja sama. Według słów poety:
„Bóg sam wie tylko, jak mi było trudno
Do tego życia co mi dał, przywyknąć;
Iść co dnia drogą rozpaczy odludną.
Co dnia uczucia rozrzucać, czuć, niknąć...
Co dnia krainę mar rzuciwszy cudną,
Powracać między gady a nie syknąć;
Co dnia myśl jedną rozpaczy zaczynać,
Tą myślą modlić się — i nie przeklinać! “
I przyszła chwila, w której na widok Alfreda po ciele mojem przebiegł dreszcz wstrętu...; i przyszła druga, gdy on rozbudziwszy się z poobiedniego snu, wszedł do mego pokoju, i znalazłszy widać że mi bladość była do twarzy, ujął moją rękę — a ja poczułam zimno obiegające mię od stóp do głowy, jakby mojej dłoni dotknęła dłoń trupa!...
Od tej drugiej chwili poznałam, że nie mogę być dłużej żoną człowieka, którego nicość duchowa wzbudzała we mnie nawet wstręt fizyczny; pojęłam, że należąc dłużej do niego, byłabym podobną nędznej kobiecie, którą śród niewoli haremu przemoc rzuca w objęcia wstrętnego władcy.