— Mais connu! zawołał pan Frycio — znam go także: kupiłem u niego raz na jarmarku czwórkę koni, ale djable mię oszukał!
— Ha, ha, ha, on zuch na to, ale sam dzielne ma konie — ma foi.
— Gdzież nowina? wtrącił niby obojętny hrabia.
— Zaraz powiem. Gdyśmy zobaczyli znajomego, bo i Odzio zna także Miecia, zaczął się pytać co słychać, czy wesoło się bawią, kto jest w tym roku, ile panien na wydaniu? Słowo po słowie, przyszło do tego żeśmy mu zaczęli mówić o pani Różyńskiej, śmiejąc się z tego larmoyanta Janusza, który był tam z nami, że w niej zakochany tak aż mu od łez oczy nabrzękły. Pani Różyńska! zawołał Miecio, piękna kobieta, ma foi — czy nie idzie za mąż?
Chórem spytaliśmy się czy ją zna? Otóż opowiedział nam, że bywał u jej męża Alfreda Różyńskiego na Wołyniu, polował z nim, grywał w karty i widywał ją często; że potem, ni z tego ni z owego pani Różyńska wyjechała od męża i rozwiodła się. Od czterech lat jest już rozwódką — i oto moja nowina!
— No, niezbyt ważna, obojętnie odrzekli dwaj słuchacze. Wszakże mimo tej pozornej ich obojętności, w czasie opowiadania Brynia drugi pantofel pana Wiewiórskiego odleciał gdzieś pod stół daleko, a biała kamizelka hrabiego Augusta poczerniła się popiołem spadającym z cygara.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/378
Ta strona została uwierzytelniona.