być, naprzykład ci, którzy uczą papugi wymawiać jej imię.
— Eh! docteur! to był prosty żart.
— Do widzenia, panie Wiewiórski.
— A revoir, konsyljarzu.
I odszedł konsyljarz ale tak jakoś zamyślony, że minął drzwi swoich pacjentów i dopiero w bramie przypomniał sobie gdzie miał iść. Wrócił powoli, ze schyloną głową — ale nie wszedł zaraz do pacjenta, a przez chwilę jakąś stał na jego ganku, machinalnie rysując coś laseczką na piasku. Czyżby się tak zamyślił o ilości i jakości kąpieli jakie miał przepisać choremu? Czy może z poza szklanek napełnionych mineralną wodą i flaszeczek z różnemi preparatami medycznemi — przed wyobraźnią jego zarysował się wymówiony przez Frycia wyraz: „rozwódka“ i tak mu myśl pochłonął, że doktór dwa arkusze papieru podarł u swego pacjenta nim zdołał bez omyłki zapisać receptę?
Brynio poszedł na śniadanie do Odzia i hrabia August żegnał p. Wiewiórskiego.
— Cóż hrabio, pójdziesz pewno pożegnać panią Różyńską? spytał p. Frycio.
— Sam niewiem, obojętnie odrzekł hrabia, wypadałoby zapewne... zajdę może na chwilkę; a pan?
— Ja?.. wolałbym nie iść — coś mi się niechce.... wszakże, nie wypada inaczej; będę też na chwilkę z pożegnaniem — ale wprzód zajdę do hrabiny.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/380
Ta strona została uwierzytelniona.