tryremą Newarcha, Magona. Bezpiecznemi czują się śpiące na okrętach wojska, spokój panuje na tryremie wodza. Wódz jednak nie śpi. Kotary z tyryjskich kobierców purpurowemi zwojami spływają wokół łoża, z wyciągniętą postacią wojownika, potężną i bezsenną. Tu, ówdzie, gliniane lampki egipskie pełgają wśród purpur płomykami, podobnemi do niespokojnych iskier. Ogniste oczy Magona mają niespokojne pełgania egipskich lampek. Możeż to być, aby najmężniejszy z Punitów trwogę uczuł na wieść o zwycięskim ku Syrakuzie pochodzie Timoleona, najcnotliwszego z Greków?
Przybywał. Na czele Koryntjan, pośpieszających z pomocą braciom-Grekom, wkrótce już pod mury Syrakuzeńskie przybyć miał Timoleon.
Hykatos, w strachu słaniając się u kolan Magona, błagał, aby puniccy żołnierze zeszli z okrętów, napełnili miasto i bronili go przed zbliżającym się Timoleonem. Mago jak lew rozgniewany porwał się był i wszystkiemi trąbami wojsk swych, nad morzem zaryczał: Do Syrakuzy!
Jak stado jastrzębi z rozpuszczonemi po krwawe mięsiwo szpony, spadli na Syrakuzę kartagińscy żołdacy. Spłakana »źrenica Sycylji« krwią zaszła.
A teraz, oczyma pełgając, jak pełgają płomyki przez wiatr miotane, wielki Punita leży wśród purpur bezsenny i — słucha. U dołu opon, nisko przy ziemi, słychać głos, który opowiada, pokorny głos ubogiego domownika, cichy i czasem łzą zaszły głos Greka, mieszkającego na kartagińskiej tryremie.
— W bitwie, którą Koryntjanie staczali przeciw
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.