zawsze pomiędzy tem życiem, a słońcem cień tak trwały, że nigdy już nie dosięgnęło go w pełni ciepło i światło słoneczne. Cięższym czy lżejszym, łagodniejszym czy sroższym, zawsze już życie to płynęło zmrokiem i chłodem.
Opanowały ją wspomnienia.
Istnieje na dnie serca ludzkiego łożysko, na którem w czas powszedni przeszłość śpi i milczy, lecz budzi się i nabiera głosu w każde święto bólu. Istnieje pokrewieństwo jakieś, czy tajemnicze przymierze pomiędzy bólami teraźniejszemi i przeminionemi. Ten, który dziś się zjawił, przywołuje — jakby na pomoc — braci z lat dawnych, którzy wydawali się pomarłymi. I okazuje się, że nie pomarli, tylko spali.
Dla niej świętem bólu była rozmowa z córką, stoczona przed chwilą, więc na dnie serca jej pobudziły się i głos podniosły wspomnienia, zazwyczaj uśpione i milczące.
Przed oczyma jej przesuwać się poczęły korowodem długim wszystkie przerażenia, upokorzenia, żałości, rozpacze, zaznane w związku i pochodzące ze związku, w którym tkwiły obietnice pokoju, radości, słodyczy, siły.
I razem ze wspomnieniami opanowały ją zapytania.
Dlaczego życie nie dotrzymało jej obietnic, dawanych u początku pięknego, jak wschód jutrzenki? Dlaczego nie dotrzymuje ono w pełni obietnic swych nikomu z ludzi? Dlaczego po cudnych wschodach jutrzenek przychodzą chmury, słoty, gromy, trzaski drzew, łamiących
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.