Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlaczego gniewasz się? Wszak nie uczyniłam i nie chcę uczynić ci nic złego. Kiedy zobaczyłam cię i poznałam kim jesteś, ogarnął mię taki żal, że, straciwszy cię z oczu, szukałam. Wszakże byłyśmy razem młode... szczęśliwe...
Wzruszoną, łagodną tę mowę przerwał śmiech, podobny do wielu szybko po sobie następujących gwizdnięć.
— Pfi! pfi! pfi! pfi! — śmiała się gruba, szara postać w łachmanach i, wyprostowana teraz, drąg swój z krukiem prostopadłe przed sobą, w obu silnie zaciśniętych rękach trzymając, przedrzeźniała:
— Byłyśmy razem młode... szczęśliwe... pfi! pfi! pfi!... A teraz ty nieszczęśliwa?... co? Może jeść czego nie masz? Może w jakiej norze zimnej i mokrej mieszkasz? Może sukieneczek błyszczącemi pacióreczkami naszywanych nie nosisz? Nie bój się! Masz ty wszystko, czego do szczęścia potrzeba... Oho! takie jak ty nie giną!
Od gniewnego uniesienia, z jakiem mówiła, trochę śliny wystąpiło na jej zmięte, zżółkłe wargi, a inne usta od wzruszenia drżące, z pod skrzydła czarnego kapelusza, w odpowiedź jej zaszeptały:
— Nie jestem szczęśliwa... o! gdybyś wiedziała...
Ale ona oczyma, podobnemi do turkusów w słońcu roziskrzonych, patrzała na czarne skrzydło kapelusza, piórem strusiem przystrojone i na twarz w cieniu jego białą...
— Razem byłyśmy młode!... a prawda! Może rok starszą jestem od ciebie, może dwa... a patrzajcie tylko, moi ludzie, jak to wygląda, jakie to jeszcze ładne, młode...