Ta sama kuchnia ciemna, brudna i tak ostremi wyziewami napełniona, że czuć je nawet przez zamknięte szyby, a śród niej ta sama dziewczyna z ogromnymi, czarnymi włosami, nie rozplecionemi tak jak wtedy, ale grubą, długą, rozczochraną kosą, na dziury kaftana opadającymi. Wyglądała przecież tak zupełnie inaczej, niż podówczas, jakby ją urok jakiś w inną istotę przemienił. Po kuchni, tak jak i podówczas, łupinami jaj i kartofli usianej, chodząc, na ręku trzymała roczne dziecko Lejby, nosiła je, huśtała, w obu dłoniach powyżej własnej swej głowy podnosiła i nagle znowu, ku piersi je opuszczając, na roześmianej, małej jego twarzy, składała głośne całusy. Śmiała się przytem; śmiali się oboje. Przemawiała do dziecka po żydowsku ciągle; nie rozumiałam tego co mówiła, ale w zagięciach i dźwiękach jej głosu słychać było pieszczotliwe nazwy, wesołe pytania, figlarne pogróżki. Nie była więc niema. Takie same snopy wesołych i miękkich blasków jak te, które przy wspomnieniu o jej małem rodzeństwie widziałam i teraz sypały się z jej źrenic, z za bladych warg błyskały w ciągłych uśmiechach drobne i białe zęby, gdy chodząc, raczej biegając, zwracała się w różne strony, ruchy jej miały wdzięk elastyczny, a nogi bose, bronzowe, z ohydnych płytkich trzewików zdawały się wyrywać, wyskakiwać do biegania po polu i łące, do tańca. Przed odejściem od okna widziałam jeszcze, jak pochwyciwszy swoją ogromną kosę, z uśmiechem i całusami, podała ją do zabawy dwom malutkim, dziecinnym rękom, które też niemiłosierne rzeczy dokazywać z nią zaczęły. Targane, skubane, wyrywane włosy ból jej sprawiać musiały, ale ona wcale o niego
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.