Wieczór dnia i wieczór życia mają ze sobą podobieństwa wiele. W jednej i drugiej porze słońca już niema i pełga tylko lampka, albo nikły płomyk świecy.
W jednej i drugiej porze człowiek znizuje na nić pamięci zaznane radości i smutki, spełnione i niespełnione nadzieje, wypite piołuny i miody.
Jedna i druga pora ma w sobie niezgłębiony smutek rzeczy zapadających w bezpowrotność i tajemniczy niepokój, który poprzedza noc.
W jednej i drugiej porze staje przed człowiekiem zapytanie: coś przez dzień upłyniony czynił, — uczynił?
Czy jest cokolwiek, co nad jedną i drugą porą zapalać może słońce?
Przeświadczenie, że dzień upłynął dobrze.
Jakto: dobrze?
Oto, kto wyrzeknie: dzień mój dla dobra nie stracon! tego wieczór jasny, jak poranek.
Lecz któż, ślepotą na samego siebie nie dotknięty, wyrzec to może?
O, Panie! któż się przed Tobą ostoi?