Posłuchaj!
Czy słyszysz tam w dali, u skraju równiny grającą fletnię pastuszą?
Jedna, druga, trzecia nuta! jedna, druga, trzecia nuta! wciąż te same... te same...
Umilkł instrument prostaczy, ubogi.
A teraz... słyszysz.
Rozegrała się, rozśpiewała, rozdzwoniła harfa kunsztowna, bogata, pierś zasnutą złotemi struny wystawiająca na błyskawice, gromy, słońca, podmuchy, szelesty, pogody, pieszczoty i miecze, chmury i błękity nieba, ziemi, duszy własnej, — duszy głębokiej, a po brzegi pełnej nieba i ziemi...
O, drogi! w tej ulewie, w tej burzy, w tym zgiełku, w tych nieskończonych bojach tonów, jedno tylko ucho Boże rozróżnić zdoła potępione od błogosławionych i niech jedno tylko Słowo Boże ku tym grzmi: zgińcie! ku tamtym: śpiewajcie!
A my...
Wznieś na dłoni amforę i pójdźmy, kędy śród szarych piołunów płyną dwa złote ruczaje...
Miodną patoką miłosierdzia i oliwą przebaczenia płyną.
Zanurz w ruczajach wargę amfory, niechaj z nich pije — i poniesiemy ją między harfy świata, by łkające ich struny słodyczą miodu sycić i zgrzytające namaszczać oliwą pokoju.
Potem amforę oddamy rękom bratnim, aby ją pochyliły nad strunami — naszych harf.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/202
Ta strona została uwierzytelniona.