Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

spodu świata niewidzialnie istniejące, dzierżyło nademną prawo życia i śmierci. Zdumiewało mię to i ogromnie upokarzało. Raz na myśl o tem, jak byłem dumny ze swych natchnień i umiejętności, ze swego tytułu twórcy, z całego siebie, zaśmiałem się tak głośno i przeciągle, że poczciwa kobiecina w białym fartuchu mniemała, iż znowu tracę przytomność i co prędzej posłała po lekarza. Przyszedł, znalazł wszystko w porządku i zapytał, co mię przed godziną tak bardzo rozśmieszyło.
— Mój konsyljarzu, rzekłem, byłem świadkiem widowiska szczególniejszego: sam w oczach własnych zmniejszałem się, zmniejszałem, aż stałem się mniejszym od bakcylusa.
— A myśmy przyglądali się panu przez mikroskop? co? — zapytał, z powstrzymywanym, lecz wyrywającym się na usta uśmiechem.
— I w ten sposób przyglądając się, jeszcze wątpię, abyście dokładnie rozpatrzyć mogli to, co działo się i stawało we mnie.
— To jest: z panem?
— Nie; we mnie...
— Majaczenie wzroku i umysłu skutkiem wielkiego osłabienia. Zachowuj się pan spokojnie, jedz swój beefsteak, pij portwejn, a wkrótce będziesz nam znowu wielkim...
— Wam może, ale już nie sobie.
W pierwszej chwili samotności zapytałem siebie: czemże będę po... tem? Po czem? No, po tem, gdy mię grzybek jaki zje, albo zefirek z ziemi zrzuci? Wiedziałem trochę w co po takiej katastrofie zamienia się