Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

śmiertnej niepewności, czy nie stanę się niczem. Przywykłem być istotą wrażliwą, ruchomą, myślącą i nie chcę być gazem, ani solą, z całej siły swojej nie chcę, wszystko, co jest we mnie, opiera się i oburza przeciw końcowi takiemu. Co on prawi? Trafił też we mnie jak kulą w płot swojem excelsior! Kiedym proch, to proch, i nic nie pomoże udawać gwiazdę. Śliczne excelsior! lepić skrzydła, aby stopiły się — w czem? w chorobie, albo w starości! Pfu! jakie to marne, głupie, bezcelowe! Jednak marnej, głupiej, bezcelowej roboty dokonywałem przez lat wiele z radością i dumą, przez nią byłem szczęśliwy! Bom nie myślał o jej i swoim końcu. Gdy tylko zacząłem myśleć... Wiem, że znajdą się tacy, którzy powiedzą: nie myśl i teraz, a znowu będziesz szczęśliwy! Ale to niepodobna. Zbyt wysoko ceniłem dotąd palącą się w głowie mojej pochodnię, abym miał gasić ją teraz, gdy po tylu świetnych wyrzuciła z siebie blask ponury. Jej to przewidywane i przypuszczalne unicestwienie najwięcej mię oburza, a miałbym ją sam unicestwiać? Opanowywałem nieraz swoje namiętności, ale myśli opanować nie potrafię. Gdyby nawet nie honor i zasady, mam w sobie instynkt wzbraniający mi krzywdzenia innych i plamienia siebie, poprostu nie znoszę bólu u innych i plam na sobie, dlatego też najbardziej opanowywałem swoje namiętności. Lecz ani honor, ani zasady, ani żaden instynkt odziedziczony nie zabraniają mi myśleć, przeciwnie, cały bieg życia przodków moich, od kilku już pokoleń i mojego, wypracował we mnie konieczność myślenia. Rzecz była w tem, aby nie zaczynać, ale skoro bakcylus sprawił, że zacząłem myśleć — muszę czynić