tylko taką pewność, że ona musi być ze mną, gdy cierpię, jaką budzą tylko najpierwotniejsze fakty naturalne, naprzykład: światło w dzień, albo ciemność w nocy. Istota, która po niezliczone razy i na wszystkie tony uczuciowej harfy powtórzyła, że mię kocha nad świat, nad życie, nad siebie, która omdlewała z upojenia przy każdem dotknięciu smyczka mego do strun i dłoni mojej do jej ręki, ta istota, na której ustach tyle razy spoczywały moje usta i która z radością bez granic przyrzekła losy swoje połączyć z mojemi, nie jest ze mną wtedy, gdy śmierć i życie toczą o mnie zażartą walkę, gdy lada chwila mogę zniknąć z jej oczu na zawsze, gdy żadna godzina, żadna minuta nie może jej, oddalonej, upływać w pewności, że jeszcze — jestem! Nie szeregowałem w ten sposób pobudek swego zdumienia, ale w stanie zmieszania i głuchej świadomości były one we mnie i z tajemniczych głębin duszy, do których nie wnikają żadne prawa ludzkie, podnosiły uczucie zdumiewającego przeinaczenia się jakiegoś prawa natury. Potem już zacząłem rozumować i przypomniałem sobie, że oprócz praw natury istnieją prawa świata. Z jednej strony: miłość, z drugiej te rozmaite pojęcia, które zawierają się w dwóch wyrazach: nie wypada! Jakim sposobem zapomnieć mogłem o tem, ja, który przecież nie żyłem na pustyni, ale pośród świata w pełnem znaczeniu tego wyrazu? Jednak zapomniałem. Umysł mój tak silnie uderzony został przez rzeczy ogromne, że drobiazgi z niego wypadły, a powstało nadzwyczaj ścisłe połączenie dwu równie ogromnych rzeczy: śmierci i miłości. Zdawało mi się, że one tylko są równemi sobie potęgami
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.