Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

spojrzenie, mimowolne instynktowe, spojrzenie na moje prawe ramię. Nie chciał spojrzeć, stało się to mimowolnie i błyskawicznie szybko, ale też jak błyskawica mózg jego przedemną oświeciło. Jak w otwartej książce wyczytałem w nim żal przyjaciela i troskę ojca. Wcale, wcale nie był złym człowiekiem, owszem, współczucie dla mnie wypychało mu z gruczoła łzawego kroplę wilgoci, niemniej żądał odłożenia ślubu do czasu — który teraz jeszcze nie może być... w żaden sposób nie może być stanowczo określony. Pierwszym moim popędem było przystać z największą chęcią i najswobodniejszym w świecie uśmiechem przystać, lecz powstrzymała mię myśl: »ona zależna, ona może niewinna!« i prosiłem o odłożenie postanowienia do pierwszego widzenia się mego z Henryką. W kilka godzin potem, śmiejąc się wesoło, zapytałem swego lekarza:
— Powiedzże mi, konsyljarzu, co tam naplotłeś o mnie — wiesz gdzie?
Zmieszał się bardzo, a zaraz potem z uniesieniem zawołał, że to nie on wcale, na honor się zaklina, że nie on, ale profesor głośno i przed wszystkimi utrzymuje, że prawej ręce mojej grozi atrofja muskułów i że prawdopodobnie nigdy już nie będę mógł grać na skrzypcach. On, przeciwnie, był odrazu i jest dotąd tego zdania, że to przejdzie. Ale sprzeczali się przed wielu osobami, zdanie profesora obudziło snać więcej ufności i oto co się stało!...
— Cóż się stało?
— Rozeszła się po mieście pogłoska o zerwaniu...