Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/267

Ta strona została uwierzytelniona.

Co to za bańka mydlana pękła w powietrzu i obryzgała mię brzydką pianą? Były to tęcze i brylanty, które przemieniły się w mydliny! Więc taką była miłość, przyozdobiona i aż pod niebo wyniesiona przez wszystkie duchowe ozdoby i dźwignie? Znałem inny gatunek miłości, ale nim gardziłem i sobą także, ilekroć napiłem się z jej mętnego kubka jej uciech niskiego rzędu. Tę poczytywałem za wzniosłą i prawie — świętą. Nie jest-że świętem uczucie, które nietylko ciała, ale i dusze ludzkie splata w akord przeczysty i przepyszny, a przez dolę i niedolę ma towarzyszyć nam do grobu? Otóż, wcale nie czyste i wcale nie pyszne biedactwo to, jak drobna pylina, zemknęło przed pierwszym podmuchem trochę ostrego wiatru i jak nędzarz, z przeświecającemi przez łachmany ranami, skonało!
Kiedym przez wielki salon szedł ku wyjściu, słyszałem za sobą tłumione łkanie i ani odwróciłem się, ani kroku nie zwolniłem. Płakała tego, żem ją pożegnał na zawsze. Pocieszy się wkrótce, a jeżeli nawet pocieszy się nieprędko, nic mię to nie obchodzi. Już nie chcę jej, ani jej miłości. Było to kruche cacko, które brałem za gwiazdę, lecz gdy złamało mi się w rękach, poznałem swoją omyłkę i nie chcę kruchego cacka tem więcej, im z większą pewnością brałem je przedtem za gwiazdę. Poprostu uczucie moje umarło i oprócz uczucia wiara w możność istnienia czegoś wysokiego i trwałego w tym rzędzie zjawisk. Naiwny dzieciak, pomimo chłosty mistrza, szlochał coraz głębiej i głośniej, nie po kobiecie, ale po uczuciu. Śmierć uczucia przebiegała mię od wierz-