nie więcej miejsca od niej zajmować, bo gdyby naprzykład ktokolwiek powiedział, że muzyka jest sztuką brzydką, a ktoś drugi, że ja jestem muzykiem złym, pierwszego poczytałbym tylko za głupca, do drugiego czułbym urazę dogrobową. Ot, co jest. Tedy: Geldhab. Co? ja Geldhab. Tak, tak. Forma i źródło zupełnie odmienne, ale istota mniej więcej ta sama. Naturalnie, po jednej stronie pękaty bankier z zakrzywionym nosem i pieniądze, po drugiej wysmukły artysta z profilem greckim i — sztuka. Nikomu porównanie przez głowę nawet nie przejdzie. Jednak podobieństwo jest, nawet wielkie. Na bliźnięta nie wyglądamy, ale na bliskich krewnych. Oprócz wzrostów i nosów, które niczego nie dowodzą, różnicę dwu pych stwarza ich pochodzenie. Jedna: materja czysta i gruba; druga, cząstki ideału płonące iskrą bożą. Ta różnica sprawia, że pierwsza pycha leży na wierzchu; a druga tai się na spodzie, że z pierwszej ludzie kładą się od śmiechu, a przed drugą padają na klęczki. Nie chcę tego porównania, wstrętem przejmuje mię ono, ale czynić je muszę, bo co prawda, to prawda. »Hej, moja liberja!« »Hej moja publiczność!« »Niech świat widzi, że mam służbę w liberji! »Niech świat wie, że mam salę po brzegi napełnioną«. »Kochany malarzu, wyrysuj mi drzewo genealogiczne!« »Drogi dziennikarzu, napisz tam o mnie artykulik!« Nie prosiłem nigdy dziennikarzy o artykuły, ale chciałem, aby je pisali i w pewnej części dlatego grałem. Różnica formy. Forma Geldhaba brzydka, forma moja piękna, ale co na spodzie jednej i drugiej? Na spodzie obydwóch kot wypasiony wyciąga się na poduszce z grzbietem drgającym
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/288
Ta strona została uwierzytelniona.