Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pajęczyna.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

mi. Młodzieniec niedał sobie po dwa razy prośby powtarzać, pośpiesznie sięgnął do torebki i wydobył pudełko z zapałkami. Szpakowaty pan zapalił fajkę i w téjże chwili towarzysz jego podał nieznajomemu młodzieńcowi kosztowną swą cygarnicę, w któréj pomiędzy papierosami, od niechcenia zapewne, włożony bawił się sturublowy papierek. Młody człowiek z ukłonem i pięknym swoim uśmiechem przyjął ofiarowany papieros i usiadł zupełnie już obok szpakowatego pana.
— Tak, tak, mówił ten ostatni zwolna wypuszczając z ust błękitne kłęby, u was młodych zawsze ogień się znajdzie, niestanie zapałki, to go sobie z serca wykrzeszecie albo z oczów, co palą jak żużle! a nam starym, to już tylko patrzyć na was i coś rościć i własne młode lata wspominać! oj, tak, tak! młodość to radość, a starość nieradość!
I westchnął sobie podżyły pan i głową pokiwał smutnie.
— Stryjaszek zaczyna melancholizować, ozwał się żółto-twarzy, ale ani pan wierz w to aby się w duszy uważał za starego ... Niech no tylko zobaczy ładną twarzyczkę, a wnet mu się zda, że jeszcze dwudziestu lat pełnych nie przeżył....
— Bredzisz Guciu! zawołał szpakowaty, bierzesz z siebie miarę. Bo to, ciągnął zwracając się do nowego towarzysza, nieuwierzysz