pan co to za wietrznik z tego mego synowca! Jemu tylko dawaj jaką zabawę, wesołych kolegów, wojaż, błyszczące oczki.. na koniec świata pójdzie łaskawco za błyszczącemi oczkami... to i mnie chce przed panem dobrodziejem ogadać.. ale to nieprawda! niewierz mu pan! ja człowiek stateczny, a przytém, ha, stary... stary...
I mówiąc to śmiał się i wzdychał i głową kiwał na przemian.
— Stary ale jary, zabrał głos nowo-przybyły, pan dobrodziéj doskonale wyglądasz...
— Szósty krzyżyk, szósty krzyżyk, łaskawco! a kłopoty majątkowe, gospodarstwo, interesa, a familia liczna na karku, dziatki drobne jeszcze, a na mojéj tylko zostające opiece, bo matki panie dobrodzieju nie mają... wdowcem jestem.
I przesunął dłoń po oczach, które zwilgotniały nagle.
Młodzieniec przypatrywał mu się z wielką życzliwością i widoczném zajęciem.
— Pan dobrodziéj jest właścicielem ziemskim, obywatelem? wysunął się nieśmiało z pytaniem.
— A tak łaskawco, mam majątek niedaleko ztąd, nie wielki mająteczek, ale złote jabłko, gleba pszenna, lasu kawał, spory młyn wodny, słowem mąka i łąka, grzyby i ryby...
— I synowczyk w sąsiedztwie, dorzucił żartobliwie pan żółto-twarzy.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pajęczyna.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.