się parę razy stracić trochę i czasu i grosza bez potrzeby, a nawet ze szkodą, ale Bóg widzi, żem każdy podobny wyskok starał się potém wynagrodzić zdwojoną pracą nad sobą i naukami. Zresztą nie często bywało to, nie często...
— No tak, parę razy na miesiąc może? zagadnął młodszy pan chychocząc zcicha i znacząco spoglądając na studenta.
— A niechże Bóg broni! z przerażeniem zawołał tenże. Parę razy na miesiąc! a cóżby się stało z nauką i skądbym téż brał pieniędzy ...
— A papo? zapytał weteran obojętnie poprawiając fajeczkę. Student spoważniał. — Mój ojciec, rzekł, nieprzyzwyczajał mię do zbytków i dostarczał mi środki ściśle tylko do życia potrzebne, za co téż wdzięczny mu jestem, bo nauczyłem się na małém przestawać. Nigdy nie bywałem w posiadaniu wielkich sum pieniężnych, i dziś prawdziwie czuję się prawie w kłopocie...
— Zabrakłożby panu pieniędzy na podróż? zapytał pośpiesznie pan szpakowaty.
— O nie, odparł student; pieniędzy na moje potrzeby mam dość, ale właśnie przeciwnie...
Tu zaciął się trochę.
— Cóż takiego zapytał weteran bardzo obojętnie, zajęty ciągle swoją fajką.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pajęczyna.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.