Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pajęczyna.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeźbione w dziwaczne nieregularne wypukłości, potém zapalił drugiego papiérosa, wstał, spojrzał w okno przeciwległe temu, przez jakie wyglądała kobiéta i rozpoczynając nucenie nowéj śpiewki, usiadł na inném miejscu tuż obok studenta. W ten sposób młody człowiek znalazł się siedzącym pomiędzy synowcem i stryjem.
Po chwili żółto-twarzy szepnął mu do ucha kilka wyrazów; młodzieniec zarumienił się lekko, ale zarazem uśmiechnął się. Weteran pochylił się i szepnął mu coś do drugiego ucha. Student zaśmiał się jeszcze serdeczniéj i parę słów odpowiedział pół-głosem. Stryj i synowiec wybuchnęli w odpowiedź głośnym śmiechem, i kiedy ze swéj strony zaczęli mu cóś mówić, o czémś opowiadać, a wszystko pocichu; z figlarném mruganiem oczu i ożywionemi giestami. Student rumienił się trochę, ale śmiał się coraz bardziéj i coraz częściéj odpowiadał. Rozmowa przybierała wyraźnie ton coraz więcéj swobodny i poufały. Nagle weteran położył rękę na ramieniu mężczyzny, pochylił się bardzo blisko do jego twarzy i musiał powiedziéć coś wielce zabawnego czy dowcipnego, bo wszyscy trzéj roześmieli się głośno i chórem. W téjże chwili zamyślona kobiéta, czy przebudzona z zadumy wybuchem wesołości swych sąsiadów, czy może skończywszy pasmo myśli, które ją zajmowa-