Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pajęczyna.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż to? wątpisz o naszéj gościnności czy co u licha ? sądzisz że źle ci z nami będzie, z lekkim dąsem powtarzał stryj.
— Schwyciłeś nas za serca, a teraz chcesz umykać! dodawał synowiec i trzymał się ramienia studenta i w oczy mu zaglądał.
Młodzieniec stał pomiędzy nimi zmieszany, niepewny; widocznie chciało mu się pozostać i zobaczyć gród stary a pełen pamiątek, i weseli, a tak serdeczni towarzysze zniewalali ku sobie pewnie poczciwe młode serce; ale z drugiéj strony wahał się, napomykał o ojcu, który go oczekiwał, o wydatkach jakie pociągnie za sobą przystanek.
— Głupstwo panie, zawołał weteran, ojciec nie będzie się niepokoił, bo pomyśli żeś przydłużéj zabawił u siostry, a co do wydatków, Boże jedyny, toż nie odmówisz gościnności mojéj i do mojej chaty zajedziesz, a mam ją własną w tém mieście....
— Uczyń że pan nam tę przyjemność, prosił synowiec.
— Ha, rzekł student, nie wiem czém zasłużyłem sobie na taką życzliwość u panów, ale dalibóg niechcę pokazać się niewdzięcznym i....
Chciał zapewne powiedziéć: zostaję; ale wypadkiem, wzrok jego spotkał się z uporném, tkwiącym w jego twarzy spójrzeniém bladéj kobiéty, spójrzenie to błękitne jak nie-