— No, i cóż będzie? ponowił pytanie młodszy mężczyzna i znowu przystanął nagle.
Stanęli oba, pospuszczali głowy i zamyślili się.
— No, i cóż będzie?
— Dziś trzeba z nim skończyć, albo nic z tego nie będzie, z determinacyą wymówił szpakowaty.
— I ja tak myślę. Czy zaprosiłeś na dziś kompanię?
— A jakże.
— Szampana wiele?
— Ile się zmieści.
— A.... tu żółto-twarzy zniżył głos i jeszcze jakieś pytanie rzucił szpakowatemu.
— Będą, odpowiedział tenże.
Powolnym krokiem zmierzali do ogrodowéj bramy.
— A gdzie on teraz?
— Zrana jeszcze poszedł za miasto zwiedzać okolice i przyglądać się historycznemu okopowi.
— Może już wrócił?
— Może Ignaś i Klemens czekają tam na niego.
— To dobrze.
Minęli ogrodową bramę i raz jeszcze stanęli, popatrzyli na siebie.
— Już my go ujeździm! półgłosem zawołał szpakowaty, a towarzysz jego rozśmiał się przez zęby.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pajęczyna.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.