Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/012

Ta strona została uwierzytelniona.

szy raz włożonego przeze mnie zegarka. Modny ten szlafroczek, koronki i zegarek, wraz z karetą i służbą, przysłała mi matka moja, do któréj z pensyi odjechać na wieś miałam.
Ze wszystkich ładnych rzeczy, które mi przywieziono, najbardziéj mię ucieszył śliczny malutki zegareczek. Zostawał on czas jakiś w prawdziwém niebezpieczeństwie, bo, otrzymawszy go, co minuta prawie wydobywałam z za paska, otwierałam, obracałam na różne strony, cofałam, posuwałam niewinne żadnego opóźnienia lub pośpiechu wskazówki.
Przez cały dzień jednak, nabawiwszy się do syta cackiem, będącém mi niby dyplomem na godność dorosłéj panny, nie myślałam już o niém, siedząc wieczorem naprzeciw ognia, lecz myśl moja biegła w świat nieznany, który nazajutrz miał się otworzyć przede mną.
Nieznany? Zupełnie takim nie był on dla mnie. Widywałam go już w marzeniach moich, słyszałam o nim od starszych koleżanek, spotykałam go niekiedy we wspomnieniach lat dziecięcych, w domu rodziców spędzonych.
W owéj chwili utonęłam całkiem w marzeniach. Zapomniałam o drewnianym stołeczku, na którym siedziałam, a wydało mi się, że fala jakichś wód błękitnych, kołysząc się miękko, unosi mię kędyś... kędyś, zkąd dolatują do mnie akordy oddalonéj muzyki i niewyraźna wrzawa mnóztwa zmieszanych głosów. Przy-