Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.

wem uderzałam drobną stopą posadzkę salonów, wyobrażając sobie, że karzę je za rozdział, jaki tworzą one pomiędzy rodzicami memi. Późniejsze doświadczenie przekonało mię, że dziecinny gniew mój miał słuszne podstawy, lubom ich wtedy nie rozumiała jeszcze. Tak, salony te w istocie dzieliły tych, których kochałam...
Jak sięgnę pamięcią, miałam zawsze obok siebie poczciwą moję Binię, w białym czepcu i okularach, a oprócz niéj bonę Niemkę; późniéj zaś nieco, Francuzkę. Pamiętam, że sercem lgnęłam do Bini, lubo karciła i gderała na mnie nieraz, a obojętną czułam się względem bon, chociaż pochlebiały mi i dogadzały. Bo téż Binia umiała mi opowiadać dziwnie piękne powieści, które głęboko wnikały w mój umysł i wyobraźnią i budziły do piérwszych życia marzeń i zachwytów. Codziennie prawie, o zmroku, w ustronnym pokoiku staréj piastunki mojéj, siadałam u kolan jéj na nizkim stołeczku, a ona opowiadała mi. Binia umiała téż na pamięć śliczne wiersze, legendy i gadki ludu naszego, poetyczne a rzewne. Uczyłam się ich od niéj; wiała z nich na mnie dziwna tęsknica, któréj często rozproszyć nie mogły ani szczebiotania bon, opowiadających mi cuda o obcych krajach, ani ładna sukienka, w którą strojono mię przed wieczorem dla pokazania mię w salonach méj matki, napełnionych gośćmi, ani pochwały tych gości, głośno zachwycających się moją twarzyczką i figurką i przepo-