Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

tak siedząc,i obudziłam się w objęciu ojca, który zdjął mię z fotelu, posadził u siebie na kolanach i zapytał łagodnie:
— Pocoś tu przyszła, mała?
— Chciałam, ojcze, zobaczyć, jak uczysz się rozumiéć Boga — odpowiedziałam.
— Co ty prawisz, dziecko? — zaśmiał się ojciec, ale ja się nie śmiałam, bo pokój jego nastrajał mię poważnie.
— Binia mówiła mi — rzekłam — że ty, ojcze, Boga rozumiész.
Uśmiechnął się ojciec i odpowiedział, całując mię w czoło:
— Każdy człowiek, który pracuje, rozumié myśl Bożą. — Innym razem siedziałam sobie według zwyczaju mego na fotelu, stojącym w kątku pokoju, a ojciec, nie zważając na moję obecność, czytał pilnie w jakiéjś książce. Potém wstał, wydobył z szafy kilka jakichś słoiczków i buteleczek, ustawił na stole nieznany mi przyrząd, i długo a powoli wlewał i wsypywał coś do niego ze słoiczków i buteleczek. Przypatrywałam się ciekawie téj robocie, gdy nagle trysnęły z przyrządu iskry, po nich zapalił się żółtawy płomyczek o sinych brzeżkach, które zwiększały się coraz, aż z przyrządu buchnął szeroki, szafirowy płomień, a zarazem przyrząd zaczął huczéć, szumiéć i pryskać iskrami na wszystkie strony.
Z razu przelękłam się i zeskoczyłam z fotelu, zbie-