we jéj włosy, które były tak długie, że po krawędzi taboretu zwieszały się aż na ziemię. Ale najwyższéj już doświadczałam przyjemności, gdy matka moja otwierała szuflady toalety i wydobywała z nich wstążki, koronki i różne pudełeczka. Wyciągałam wtedy na przód ciekawą głowę i ze szczególną uwagą zaglądałam w ostatnie. Były tam w złoto oprawne kamienie, zielone, ponsowe, błękitne i białe, o tęczowych połyskach.
— Jak się nazywa ten kamień? — pytałam moję matkę, pokazując broszę, zawartą w jedném z pudełek.
— To szmaragd — odpowiadała mi matka.
— A ten w bransolecie?
— To rubin.
— A te, które składają to kolie?
— To są turkusy.
— A ten w pierścionku?
— Brylant.
— Jak się nazywa ta materya? — pytałam innym razem, wskazując suknią, którą wkładała na siebie moja matka.
— Atłas — odpowiadano mi.
— A tamta, którą wczoraj mama miała na sobie?
— Tamta była mora.
Mając lat siedm, znałam po imieniu wszystkie drogie kamienie i materye.
— Jak wyrosnę, będę nosiła takie same — ma-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.