Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

wiałam do matki, a ona, śmiejąc się i żartując, przypinała mi u szyi brylantową broszę, wkładała w uszy ciężkie szmaragdy i całą moję figurkę owijała, jak w pieluchy, wielką chustką z pajęczéj koronki. Wtedy wskakiwałam na krzesło, stojące przed toaletą, stawałam na niém i z upodobaniem patrzałam, jak błyskały i migotały na mnie klejnoty kosztowne, i jak w malowniczych fałdach biała koronka do stóp mi spływała.
— A jak Wacia piękną będzie, gdy, dorosłszy, ustroi się już na dobre w to wszystko! — mawiały mi wtedy bony i służące.
— A jeśli do tego będzie jeszcze i rozumną — odzywał się pomiędzy niemi niekiedy głos mojéj Bini.
Lubo budoar mojéj matki zajmował mię nieskończenie i bawił zawierającemi się w nim przedmiotami, gdy tylko wiedziałam, że ojciec mój jest u siebie, biegłam do jego gabinetu, wsuwałam się na palcach i cichutko siadywałam w moim kąciku. Tam patrząc na twarz mego ojca i wodząc oczyma po tytułach książek, ustawionych przy ścianach, zapominałam o klejnotach i koronkach, jakie mię zajmowały w budoarze méj matki, a młodą duszyczkę moję nawskroś przejmowała uroczysta cisza pokoju, w którym, wedle wyobraźni mojéj i słów Bini, ojciec mój rozmawiał z Bogiem, królującym nad gwiazdami.
Te-to może chwile, w gabinecie ojcowskim spędzone, sprawiły, że potém, gdy wesołe grono koleżanek