Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

on spokojnie, ale zarazem tak uroczyście, że aż drżenie przebiegło po mojém ciele.
Odpowiedź matki mojéj cicha była i słów jéj nie dosłyszałam; potém ojciec mój mówił znowu, ale z mowy jego nic więcéj pochwycić nie mogłam, jak kilka razy powtórzone moje imię i oderwane wyrazy: zły przykład, płochość, trzeba, aby się to już skończyło. Ostatnie słowa ojciec wypowiedział głośniéj i wyraźnie posłyszałam, jak mówił:
— Gorzko żałuję słabości, jaką w piérwszych dniach naszego pożycia powodowałem się względem ciebie. Ale... kochałem cię.
Odpowiedzią na to był lekki wykrzyk mojéj matki, a szelest jéj sukni oznajmił, że żywo powstała z siedzenia.
— Kochałeś mię! — zawołała tak głośno i wyraźnie, że każde słowo dosłyszéć mogłam. — Dlaczego więc przez miłość dla mnie nie uczyniłeś tego, o co cię tyle razy bezskutecznie błagałam? Dlaczego nie porzuciłeś zawodu swego, który przed ślubem naszym stał między nami jako zapora, którą bezrozumnie złamałam i zdeptałam, nie wiedząc sama, co czynię. Wszak wiész, że zostałam żoną twoją wbrew woli całéj mojéj rodziny, która w połączeniu się naszém widziała mezalians! Dlaczegóż późniéj, przez miłość dla mnie, nie chciałeś porzucić tych książek, co nas wiecznie dzieliły, i tego zarobkowania na chleb, które