Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

w paki suknie moje i książki. Na sercu mojém leżał jednak ciągle ciężar niewymowny... tęskno mi było do matki...
Po południu jechałam z ojcem w powozie przez ulice W... a przed wieczorem byłam przyjętą jako uczennica do najlepszéj pensyi krajowéj.
Dnia tego wieczorem, gdy nowe towarzyszki moje usnęły i cisza zaległa salę sypialną, Binia siedziała na pensyonarskiém łóżeczku mojém, a ja, obejmując jéj szyję i tuląc się do jéj piersi, pytałam cicho: dlaczego matka moja odjechała tak nagle? czemu ojciec mój taki smutny i zamyślony? dlaczego nie pozostałam w rodzicielskim domu, ale oddano mię na pensyą, gdzie mi tak chłodno jakoś, tak obco?
Binia z czułością przytuliła mię do siebie i szepnęła na ucho:
— Biedne dziecię! rodzice twoi rozstali się!
Nie zrozumiałam znaczenia wyrazu tego. Łamałam sobie nad nim głowę do późnéj nocy. Myślałam jeszcze nad nim cały dzień następny i dziwiło mię bardzo, że Binia wytłómaczyć mi go nie chciała.
Dopiéro, gdy w parę dni potém ojciec mój przyszedł mię odwiedzić, wytłómaczenie wyrazu przez Binię wymówionego znalazłam w zmarszczce, która sfałdowała gładkie wprzódy jego czoło, i w boleści pełném spojrzeniu, jakiém patrzył na mnie. W zmienionéj twarzy mego ojca wyczytałam, że wyraz ten znaczył: — nieszczęście.