kiém, zawieść się musi. Dobrze więc, że przygotowałaś się do niego zadumą i łzą.
Umilkła, a mną smutne owładnęło wrażenie.
— Myślałam o rodzicach moich — wyrzekłam cicho — i o tém, dlaczego rozeszły się ich drogi? dla czego każde z nich w osobnym zamieszkuje świecie, i który z ich światów moim stanie się światem?
— Myśl o tém jak najczęściéj — powiedziała Binia — z historyi rodziców twoich, jeśli ją zdołasz zrozumiéć, wielka dla ciebie wypłynie nauka.
Deszcz mocny uderzał z dźwiękiem po szybach okien, późne popółnocne godziny głosiły zegary, a jam ani myślała iść do spoczynku.
Nagle lampa mi zagasła. Świtało.
Zbliżyłam się do okna i uchyliłam roletę. Brzask dzienny szarawo rozświecał pomieszane dachy i gzemsy domówstw rozlicznych ulic; nad rzeką, płynącą u stóp góry, na któréj stały gmachy zakładu, unosiła się mgła popielata. Za rzeką bielał szeroki pas drogi, którą za kilka godzin przebywać miałam, uroczysta cisza zwieszała się nad uśpioném jeszcze miastem.
Po chwili naprzeciw mnie zróżowiał brzeżek horyzontu, popielata mgła, unosząca się nad wodą, pierzchnęła, i jednocześnie w spokojnych falach rzeki zaiskrzyły się piérwsze promienie wschodzącego słońca.