Ta strona została uwierzytelniona.
doku okolic, jakie przebywałam, czułam już pewne znużenie, gdy Binia, wychyliwszy głowę z karety, milcząc, ukazała mi rozległy dwór, położony między malowniczemi wzgórzami.
Zrozumiałam jéj giest milczący, serce uderzyło mi silném wzruszeniem, byłam już tylko o kilka staj od domu mojéj matki.
Blado-złota tarcza marcowego słońca oświetlała obszerny dziedziniec, na który przez wysoką bramę wjazdową wtoczyła się kareta.
Na wzniesionym ganku murowanego domu stała moja matka. Zanim służący zdołał zstąpić z kozła, otworzyłam sama drzwiczki powozu, przeskoczyłam przez Binię i upadłam w otwarte ku mnie jéj ramiona.