Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

gnąć na swe głowy srogich wyroków karnego kodexu. — To rzekłszy, powstała moja matka i, pocałowawszy mię w głowę, opuściła pokój. Zostałam sama i długo siedziałam zamyślona.
Niewyraźne jakieś światła przebiegały mi przez głowę. A więc, myślałam, mówię obcemi językami i umiem grać dla popisu przed ludźmi? Nie wolno mi zastanawiać się nad tém, co mój umysł uderza; bo ludzie nie lubią tego w kobiecie? Czyliż wszystko, co jest we mnie, na mnie i koło mnie, ma istniéć tylko dla ludzi, dla ich zabawy, pochwały, lub dla uniknięcia ich nagany? Więc jestem cała własnością ludzi i tego kodexu prawnego, który się nazywa: zwyczaje? A cóż będzie własnością moją i tych, których kocham? Czyliż nie mam grywać ulubionych moich sonat dla tego, że ich większość ludzi nie rozumié? Czyż niemiecki język niepotrzebnym mi jest, skoro nim nie rozmawiają w salonach? Mamże odpędzać od siebie uwagi i myśli, które mi przychodzą do głowy, choć-by one były najbardziéj mię zajmujące, dla tego, że nie jest w zwyczaju, aby kobieta myślała, zastanawiała się w ten sposób? Nie, zawołałam w myśli, może to i dobrze, może tak być i powinno, ale ja tego nie rozumiem!
A matka moja czy rozumié sama tę naukę, jaką mi dała przed chwilą? — zapytałam znowu siebie i przypomniałam smutny ton jéj głosu, gdy wymawiała ostatnie owe słowa, owo powiększenie się fałd na