Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.

jéj czole i żal tajony, co przez chwilę zamigotał w jéj oczach.
Tak, myślałam, matka moja rozumié to, co dla mnie jest tajemnicą.
I przemknęła mi myśl, że na dnie téj tajemnicy leży coś bardzo smutnego.
I doświadczyłam przeczucia, że świat mojéj matki nie jest tak bezchmurnie wesołym, jak go sobie wyobrażałam.

IV.

Gdy takim oddawałam się myślom, nagle zaturkotały pod gankiem koła, a turkotowi temu zawtórowało przyśpieszone bicie mego serca.
Ktoś przyjechał, piérwszy gość, którego ujrzéć miałam w domu méj matki. Piérwsza osoba z jéj świata, która mnie miała zobaczyć. Trwoga mię zdjęła. A tu jeszcze matki mojéj niéma w bawialnym pokoju. Tuż, tuż gość wejdzie, jakże się ukłonię, jakie piérwsze słowo wymówię? Zerwałam się z krzesła na równe nogi. Ucieknę, pomyślałam, i frunęłam przez pokój.
Niestety! u wejścia do drugiego pokoju musiałam stanąć na progu, jak wryta: bulion od portyery zaplątał się w szerokiéj białéj frendzli, którą oszyta była moja błękitna suknia. Pochyliłam się i drżącemi rękoma zaczęłam rozplątywać frendzlę. Ale nie łatwa