cieszenie nas przywiózł nam z miasta książkę z obrazkami.
— W któréj była powiastka o jakimś grzecznym Franusiu, a kuzynka mówiłaś, że to ja jestem taki grzeczny...
— Spodziewam się, że kuzynek i teraz jest grzeczny...
— Do usług kuzyneczki.
Ostatnie słowa wymówił z bardzo zgrabnym ukłonem.
— A ileż-to już lat upłynęło od tego czasu, jak kuzynek przyjeżdżałeś do nas?
— O, wiele, wiele! kuzynka nie miałaś wtedy więcej, jak lat ośm.
— A kuzyn ile lat miał wtedy?
— Dwanaście.
— Więc kuzyn o cztery lata ode mnie starszy?
— Tak.
— Więc teraz ma rok dwudziesty drugi...
— Dwudziesty drugi.
— A ja siedmnaście lat skończyłam miesiąc temu.
— Tośmy to oboje starzy!
— Okropnie!
— Co widzę? kuzynka masz już siwe włosy!
— Kuzynek pełno zmarszczek na czole!
I śmieliśmy się długo, głośno, wcale nie po staremu.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.