Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.

i widziałam, jak kuzynek aż do drzwi przeprowadził mię wzrokiem.
W gabinecie moim paliły się świece i przy toalecie stała, oczekując mię, panna służąca.
— Jaką suknią mam panience przygotować na jutro? — spytała.
Nad rozstrzygnięciem téj kwestyi myślałam długie dwie minuty, ale, niestety, nie mogłam ogarnąć pamięcią kolorów i form wszystkich sukien, jakie były w mém posiadaniu. Służąca szafy znowu pootwierała przede mną, a ja, po półgodzinném wahaniu się, wybrałam na jutro blado-liliową suknią, ozdobioną czarnemi koronkami. W kwadrans potém leżałam już w mięciuchném łóżeczku, zasłaném haftowaną bielizną, a przy mnie stała moja Binia, która, jak zwykle, przyszła mię pożegnać przed nocą. Alabastrowa lampka z przyćmioném światłem paliła się na kominku i łagodnie oświetlała zielony sypialny pokoik. Zgrabne sofki i fotele wychyliły się z cienia, po stolikach błyskały złocone kubeczki i flakony, zielona firanka w miękkich fałdach zasłaniała do połowy otwór alkowy, w któréj stało łóżko, napełniając ją dziwnie przyjemną ciszą i półświatłem.
— Jakiż śliczny ten mój pokoik! to raik prawdziwy! — rzekłam do Bini.
— Daj Boże — odpowiedziała — aby ci w nim dobrze i spokojnie było.
— Ja nie chcę, Biniu, aby było spokojnie! — za-