Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

wołałam ze śmiechem. — Przeciwnie, chcę, aby u mamy bywało wiele, wiele gości, ażebym się wszystkim podobała, aby mię wszyscy chwalili, aby mama co najprędzéj wydała u siebie tańcującą zabawę i abym piérwszego mazura tańczyła z kuzynkiem Franusiem! — Binia nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i znacząco pokiwała głową. Ucałowałam ją w oba policzki; a gdy odeszła, zaczęłam rozmyślać nad tym piérwszym dniem, co mi upłynął w domu matki. Jakże szczęśliwa jestem, że mam tak dobrą, śliczną, miłą matkę! pomyślałam i przy téj myśli zaczęły mi się zamykać do snu powieki, a przed rozmarzonym wzrokiem przesuwały się piękne pokoje domu naszego, szafy pełne sukien, cacka toaletowe, pomiędzy któremi zamigotały parę razy błękitne oczy kuzynka. Błogość nieokreślona ogarnęła mię całą, serce uderzało mi w piersi zwolna, rozkosznie... poduszki, na których spoczywała moja głowa, były tak miękkie... alkowa taka cicha... wpółoświetlona... wpółciemna... Zamknęłam zupełnie oczy i zdawało mi się, że firanka, przysłaniająca alkowę, kołysze się powoli, fałdy jéj pochylają się ku sobie, z cichym szmerem coś szepcą do siebie, niby te drzewa, co na polach dotykają się szczytami, wietrzykiem poruszane. Coraz mgliściéj, coraz niewyraźniéj snuły się przed mym wzrokiem obrazy, w dzień widziane, coraz ciszéj, coraz tajemniczéj szeptała nade mną firanka...
Nagle otworzyłam uśpione już oczy i usiadłam