Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

moich, on mi różne prawił rzeczy o sąsiedztwie, którego jeszcze nie znałam; przypominaliśmy sobie wzajemnie czas, spędzony w dzieciństwie, a śmiech nasz wesoły rozlegał się po salonach.
Nie mogłam nie spostrzedz, że czynię na kuzynku bardzo miłe wrażenie. Często, podnosząc wzrok, spotykałam się z jego oczyma, które tkwiły w mojéj twarzy i bywały wtedy bardzo błękitne. Niekiedy także, gdy patrzyłam na niego, spuszczał nagle oczy i leciuchny rumieniec przesuwał się mu po czole. Raz matka moja zaczęła grać walca i powiedziała nam, abyśmy tańczyli, bo chce zobaczyć, jak téż ja tańczę. Kuzynek objął mię i puściliśmy się wkoło salonu; zrobiliśmy krąg jeden, drugi, trzeci, w głowie mi się kręciło, tchu brakło w piersi, a kuzynek tańczył jeszcze i mnie za sobą pociągał. Dosyć! — szepnęłam — nie mogę oddychać. — Dosyć, dzieci! — wołała moja matka, ale Franuś nic nie słyszał. W końcu matka moja musiała urwać muzykę, a ja bez tchu upadłam na sofę. W parę minut potém kuzynek pocałował mię w rękę i rzekł cichutko:
— Przebacz, kuzynko, że nie posłuchałem cię, gdyś mi mówiła, aby zaprzestać walca. Straciłem pamięć wszystkiego... był-bym tak z chęcią na koniec świata zabiegł...
— Tobyś się dopiéro zmęczył, kuzynku! — odpowiedziałam, śmiejąc się, ale serce biło mi bardzo mocno, nie wiem, czy od walca, czy od słów Franusia.