— Przebacz, kuzynku, jeśli ci mimowoli przykrość sprawiłam! — Pocałował mię w rękę i odpowiedział:
— Nie to, kuzyneczko, porównaniem swém przypomniałaś mi tylko to, co mi zawsze najmocniéj dolega...
Widząc, że nie chce mi nic więcéj powiedziéć, nie pytałam daléj i wkrótce wyszła mi z myśli ta rozmowa, a kuzynek rozweselił się i nad wieczór porównywał mię znowu z jakimś kwiatem: białą różą, podobno, czy konwalią, już dobrze nie pamiętam.
Pewnego dnia włożyłam tę samę błękitną suknią z białą frendzlą, którą miałam na sobie zaraz po przyjeździe i przechadzałam się z kuzynkiem około klombów, niedaleko ganku. Naraz spostrzegłam, że oczy kuzynka spoczywały upornie na mojéj frendzli.
— Co się kuzynek tak przypatruje memu ubraniu? — spytałam.
— Ubranie to przypomina mi najpiękniejszą chwilę mego życia — odpowiedział.
Instynktowo spuściłam oczy i poczułam przyśpieszone bicie serca.
— I jakąż-to chwilę tak piękną przypomina kuzynkowi moja suknia? — spytałam,zwyciężając wzruszenie.
— Tę, w któréj piérwszy raz ujrzałem cię, kuzynko — odpowiedział.
Zmieszałam się jeszcze bardziéj, ale uczyniłam wysilenie i zażartowałam:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.