Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.

rozmówić się ze mną swoim rodzinnym językiem i, wziąwszy na to pozwolenie od matki, kazałam mu pod moją dyrekcyą urządzić parę altan i mnóztwo klombów o fantastycznych kształtach, do których wzory czerpałam z własnéj wyobraźni. Bawiły mię bardzo te roboty, a szczególniéj możność rozkazywania komuś, któréj używałam po raz piérwszy w życiu, ale nierównie więcéj jeszcze zajęta byłam własnemi marzeniami, które roiły się w méj głowie z mnogością młodych pszczółek, unoszących się nad kwiecistą łąką.
Pomiędzy temi marzeniami najwyraźniejsze majaczyły trzy postacie: kuzynka Franusia, owego ulubionego bohatera z powieści i młodego sąsiada z Gotyckiego pałacyku, którego obraz najrozmaiciéj przedstawiał się méj wyobraźni. Kuzynek jednak otrzymał najczęściéj zwycięztwo nad owymi dwoma rywalami. Zaraz po owéj rozmowie, jaką miałam o nim z moją matką, poczułam dla niego żywszą niż wprzódy sympatyą. Zdradzała się ona spółczuciem dla biednego chłopca, względem którego nie wolno mi nawet było okazywać przyjaźni bez narażenia się na śmieszność i obmowy. Nazajutrz myślałam o nim więcéj, na trzeci dzień jeszcze więcéj, a czwartego dnia zatęskniłam za nim bardzo. Piątego dnia chodziłam nad wieczór po lipowéj alei; zmrok zapadł i gwiazdy występowały na niebo jedna po drugiéj. Powietrze ciepłe napełniała woń wiosennych kwiatów, które