Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

matka moja kilka razy zatrzymywała wzrok swój na obu pannach S., a potém przeniosła go na mnie i w oczach jéj błysnęło zadowolenie.
Pani S. również przenosiła wzrok ze mnie na swoje córki, ale w spojrzeniu jéj coraz żywsza malowała się złośliwość, a na czole gromadziły się chmury, które daremnie rozpędzić chciała przymuszonéj uprzejmości uśmiechem.
Zastanowiłam się nad tą grą fizyognomii dwóch pań i zrozumiałam ją. Matka moja znajdowała mię ładniejszą od panien S. i cieszyła się; to samo spostrzeżenie w tłumiony ale widzialny gniew wprawiało ich matkę. Dlaczegóż więc te panie, rywalizujące z sobą i nie lubiące się widocznie, objawiały tyle wzajemnéj czułości i ugrzecznienia?
Postanowiłam zapytać o to matkę po wyjeździe gości. Po herbacie matka moja poprosiła panny S. aby coś zagrały. Emilia usiadła przy fortepianie i furioso zagrała jakąś wojenną fanfarę. Gra jéj była wyraźnie wymęczona, bez czucia i pojęcia sztuki, nie było w niéj umiejętności ni talentu. Powstała od fortepianu z twarzą zaczerwienioną, jak burak. Wyglądała, jak tylko co zdjęta z łoża tortur.
Pani S. wycedziła prośbę, abym z kolei i ja zagrała. Miałam już powstać i spełnić jéj żądanie, gdy nagle myśl mi przyszła, że nie dobrze będzie, jeśli we własnym domu grą daleko lepszą i umiejętniejszą upokorzę niedołężną muzykę Emilii. Nie wiem zre-