tych, które już posiadała! — Życie! świat!... oneż-to nauczyły moję matkę uśmiechać się z czułością do tych, których nie lubi? Oneż-to wyryły te dwie zmarszczki na jéj piękném czole, a w oczy jéj wrzuciły smętne iskry, które w nich migotały niekiedy? Jakaż więc tajemnicza a smutna potęga leży w tych dwóch wyrazach, które oczom młodéj, niedoświadczonéj dziewczyny przedstawiają symbole i obietnice nieopisanych piękności, niewyczerpanych radości? Życie i świat! te zaczarowane zamczyska, piętrzące się w wyobraźni młodéj, cudów nieznanych pełne, te krainy o tajemniczych, niedoścignionych okiem przestrzeniach, w których młode serce śni raj pierwotny ludzkości, byłyż-by podobne do tych Sfinxów starożytnych, o których mi mówiono, że zdaleka wędrówce biorą je za bóztwa, a gdy się zbliżą, widzą... potwory?
Z głową niespokojnych pytań pełną, odeszłam do mego pokoju. Tam, zanim usnęłam, białe światło lampy rysowało przede mną po ścianach drżące kielichy lilii śnieżnych, które chwiały się pod tchnieniem czegoś niewidzialnego i listek po listku traciły stopniowo ze swojéj wspaniałéj, srebrzystéj korony. W pół senném marzeniu, widziałam posadzkę zasłaną kwiatami, które w moich oczach więdły i umierały, a mnie żal zdejmował za niemi wielki... podnosiłam w górę oczy i zdawało mi się, że widzę nad sobą niebo wieczorne, a rozsiane po niém gwiazdy złote
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.