Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

dwóch ciężkich sukien jedwabnych, rozchyliła się portyera i babki moje stanęły w progu.
Jakkolwiek duszno mi się zrobiło, przestępując próg salonu moich babek, nie mogłam oprzéć się artystycznemu wrażeniu obrazka, który się mi przedstawił. W ramach, utworzonych z ponsowéj o złotych frendzlach firanki, stały dwie stare kobiety jednostajnego wzrostu, wysokie, szczupłe, wyprostowane, w długich sukniach z ciężkiéj czarnéj materyi i takich samych mantylkach, zdobnych w szerokie, czarne koronki. Na tych poważnych, sztywnych nieco postaciach, były dwie głowy z blademi, ściągłemi twarzami, o delikatnych rysach, z czołami pooranemi mnóztwem zmarszczek, z blademi, dumnemi ustami, z zupełnie prawie białemi włosami, które w regularnych lokach opadały na skronie z pod czepców z prawdziwych białych koronek. Takież same białe koronki, w kształcie szerokich kołnierzy, otaczały ich szyje i spadały na ręce białe, delikatne, o długich, cienkich palcach. Stanęły w progu obiedwie i parę sekund patrzyły na nas, nie ruszając się z miejsca. Matka moja wzięła mię za rękę i żywo postąpiła na przód. Z wdziękiem, właściwym sobie, pocałowała w ramię obie swe ciotki, a potém wskazując na mnie, poleciła mnie ich sercu i łasce.
Utkwiły we mnie piwne i, mimo wieku, piękne jeszcze oczy, i podały mi do pocałowania białe swe ręce.
Po dopełnieniu téj ceremonii, babki moje usiadły