Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

byłam pewna, że nadejdzie Franuś. Po kilku minutach usłyszałam w istocie śpieszny chód jego i upragniony mój kuzynek wszedł do salonu.
Wydało mi się, że razem z jego wejściem świetléj i ciepléj zrobiło się w ogromnéj szufladzie. Lód spadł mi z serca i piérwszy raz od wejścia mego tutaj odetchnęłam swobodnemi piersiami.
Zaledwie jednak rzuciłam okiem na kuzynka, który, aby dojść do nas, musiał przebyć szufladę w całéj jéj długości, zdziwiłam się bardzo. Postępował krokiem nie tak swobodnym, jak zwykle; przeciwnie, cała jego postać nacechowana była przymusem i zmieszaniem. Na twarzy jego, zamiast zwykłéj otwartości i pogody, zobaczyłam ten sam przymus i zmieszanie. Od samych drzwi patrzył tylko na moje babki, a na mnie, widziałam, że rzucił tylko w progu przelotne wejrzenie. Wprawdzie widziałam, że przy wejrzeniu tém oczy jego błysnęły tak, że przy nich pogasły złote gwiazdy obicia, ale za to potém straciły nagle swą świetną barwę i stały się niepewne jakieś, niby zalęknione. Czemu on na mnie nie patrzy? — myślałam sobie, gdy Franuś zbliżał się do kanapy. Na to-żem tak ślicznie się uczesała i wyglądała go tak niecierpliwie? Kuzynek pocałował z kolei w rękę obie ciotki swe i moję matkę, a mnie skłonił się tylko ze spuszczonemi oczyma.
Ubodło to mię znowu; u nas zawsze mi rękę do uścisku podawał i to kilka razy na dzień, jak się ku