Twarz jego z ożywionéj i pełnéj zapału, jaką była, gdy mówił do mnie, stała się znowu nieśmiałą i zmieszaną.
Zerwał się na równe nogi, poskoczył i zniknął za portyerą.
Po kilku sekundach przyniósł srebrny koszyk, pełen białéj bawełny, postawił go przed ciotką i usiadł znowu na brzeżku fotelu.
Babka moja uchyliła nieco koronkowe mankiety, które jéj opadały na ręce i, prowadząc daléj rozmowę z moją matką, zaczęła wydobywać z koszyczka robotę, która składała się z milionowych drobnych cząsteczek. Były to tak zwane frywolitki, to jest gwiazdeczki, kółeczka, gzygzaczki, pajączki, wyrabiane za pomocą specyalnych mikroskopijnych narzędzi z najcieńszéj bawełny, jaka exystuje na tym świecie. Cienkiemi palcami białych swoich rąk rozwijając powoli jeden z kłębków, babka moja poraz piérwszy zwróciła się do mnie:
— A Wacia czy lubi robótki? — spytała.
Uderzył mię ton jéj mowy oschły i wyniosły. Wprawdzie niewielką byłam amatorką ręcznych robót i powiedziałam to, bo nie widziałam powodu, dla czego-bym nieprawdę mówić miała. Babka moja utkwiła we mnie swoje piwne dumne uczy i rzekła:
— To bardzo źle; panna dobrze wychowana powinna zajmować się robótkami, wyszywaniem na kanwie, haftem.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.