na kanapie, a ja z Franusiam zaczęłam chodzić po salonie.
— Powiédz mi, kuzynku — rzekłam półgłosem — jak na imię téj babci mojéj, która ma po trzy loczki z każdéj strony czépca, a jak téj, która ich ma po cztery?
Franuś, mijając kanapę, nieśmiałe wejrzenie rzucił na koafiury swych ciotek i rzekł:
— Piérwszéj jest imię Hortensya, drugiéj Ludgarda.
— Któraż jest wdową, a która panną?
— Ciotka Hortensya owdowiała przed trzydziestu blizko laty.
— Zdaje mi się — rzekłam — że babka Ludgarda musi być daleko lepszą od swéj siostry.
— Dlaczego kuzynce tak się zdaje?
— Bo ma łagodniejszy wyraz twarzy i mniéj mówi o posłuszeństwie dla zwyczajów.
Franuś uśmiechnął się. Zdawało mi się, że w tym jego uśmiechu zabłąkała się kropelka goryczy.
— Obie są bardzo dobre — odpowiedział.
Podobała mi się ta jego odpowiedź, z którą nie mogłam jednak się zgodzić. Babka Hortensya wcale mię nie pociągała do siebie, a frywolitki, które wyrabiała z wielką uwagą, poruszając swemi cienkiemi palcami, wprawiały mię w rodzaj osłupienia, graniczącego z przerażeniem. Wolałam już o wiele kwadraty babki Ludgardy.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.