Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

mi piwnemi oczyma — dlaczego opiérasz się o krzesło? Dobrze wychowana panna powinna zawsze prosto się trzymać.
Wyprostowałam się machinalnie, ale uwaga babki mocno mnie zażenowała.
Franuś nieśmiało, bardzo nieśmiało, podniósł na mnie oczy. W téj chwili zaszczebiotała u okna para kanarków w klatce, któréj wczoraj nie spostrzegłam. Babka Hortensya skrzywiła się i wyciągnęła z kieszeni batystową chustkę.
— Nieznośne ptaki! — rzekła — Franusiu, zakryj klatkę chustką, aby przestały głuszyć nas swojém szczebiotaniem.
Kuzyn zerwał się z krzesła, aby spełnić ten rozkaz, ale babka Ludgarda żywo się poruszyła.
— Nie zakrywaj im klatki! nie odbieraj im światła! niech sobie szczebiocą! — zawołała.
Franuś stał na środku sali z chustką w ręku, zawieszony pomiędzy dwoma sprzecznemi rozkazami swych ciotek.
— Zakryj klatkę! — wyrzekła babka Hortensya z twardym despotyzmem w głosie.
— Zanieś ją do mego pokoju — wymówiła jéj siostra.
Kuzyn stanął na krześle, zdjął klatkę z okna i wyniósł ją z sali. Uważałam, że usta babki Ludgardy drżały przez kilka sekund; chciała coś powiedziéć, ale spojrzała na siostrę i zamilkła. Babka Hortensya