bodniejszym, jak mogłam tonem — czém się zajmujesz, co robisz po całych dniach w Rodowie?
— Nic — krótko odpowiedział Franuś.
— Jakto nic? — powtórzyłam z przykrém wrażeniem.
— Tak, nic. Wstaję późno, piję kawę, chodzę na spacer z laseczką i papierosem, jem obiad, śpię po obiedzie, czytam nędzne francuzkie romansidła, a potém idę spać. Czasem wychodzę na polowanie z fuzyjką, albo wyjeżdżam w sąsiedztwo...
Podniosłam twarz i oko w oko na niego spojrzałam.
Na kwiatku mojéj dla niego sympatyi znowu zachwiało się parę listków.
— Powiedz-że mi, kuzynku — wymówiłam — dla czego to tak jest?
— Co?
— Że kuzyn nic nie robisz?
— A cóż kuzynka chcesz, abym robił?
— No tak, coś przecie...
— Łatwo to powiedziéć, ale wszystko zależy od stanowiska, w jakiém się człowiek znajduje.
— To prawda, ale dlaczegoż kuzyn znajduje się w takiém położeniu?
— Opowiem o tém kuzynce późniéj, kiedyś... nie teraz...
— Czemuż nie teraz?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.