Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pamiętam, pamiętam! — zawołał ze śmiechem kuzynek.
— I cóż nam przeszkadza ponowić teraz tę zabawę? — rzekłam, zatrzymując się na środku sali.
— Nic — odpowiedział kuzynek — tylko...
— Tylko co?
— Ciotka Hortensya...
— I cóż ciotka Hortensya?
— Mogło-by to się jéj niepodobać.
— Dlaczego? i cóż w téj grze złego być może. Ot idź kuzynku do salonu, a ja tymczasem schowam się gdzie w téj sali. Jak będzie wszystko gotowe zawołam: już! i przyjdziesz mię szukać: czy dobrze?
Kuzynkowi pomysł ten widocznie się spodobał.
— Dobrze — odpowiedział ze śmiechem i wybiegł do salonu.
Obejrzałam się po wszystkich kątach sali. Gdzieby tu najlepiéj schować się? — pomyślałam. Wzrok mój padł na wielki staroświecki komin, bardzo elegancki, z lustrem wprawioném w górze i z ekranem, który zasłaniał jego otwór. Doskonale! — pomyślałam, schowam się w kominku, oto kuzynek porządnie się naszuka, póki mię znajdzie! Odsunęłam trochę ekran, wcisnęłam się za niego, a wlazłszy w kominek i przykucnąwszy, zgarnęłam, jak mogłam najlepiéj fałdy mojéj sukni, aby się nie wysuwały za ekran i zawołałam z całéj siły: już!... Zarazem posłyszałam śpieszne kroki kuzynka, który wszedł do